sobota, 2 sierpnia 2014

Rozdział III

        Nie mam pojęcia ile czasu spędziłam w pociągu. Godziny albo uciekały jedna za drugą, albo wydłużały się w nieskończoność. Zdecydowałam, że w końcu wyjdę z pokoju. Tak na prawdę zrobiłam to tylko dlatego, że byłam strasznie głodna. 
        Zielony mech...Widok drzew... Mój umysł przywoływał różne obrazy. 
        Przestań, pomyślałam. Przekręciłam klamkę najciszej jak umiałam i wyszłam z mojej małej ciasnej klitki, bo inaczej nie można tego było nazwać. Na prawdę, nawet najbardziej obskurny motelowy pokój mógłby wyglądać przy niej na jakieś pięć rang wyżej. 
        Szłam wzdłuż korytarza i już miałam skręcić, kiedy do głowy przyszła mi pewna myśl. Może zakradnę się do kuchni i przemycę trochę jedzenia do mojego przedziału? Zerknęłam nerwowo za siebie i pośpiesznie otworzyłam drzwi magazynku. Wyglądało na to, że nikogo tu nie było. Szłam dalej wzdłuż półek, które były przepełnione dużą ilością nieapetycznie wyglądających puszek z warzywami. Moją uwagę przykuł cały stosik dobrze przypieczonych kurczaków. Spakowałam kilka do torby biorąc do tego jeszcze dwie butelki z wodą i uciekłam z pomieszczenia. Przechodząc obok jadalni usłyszałam całą kakofonię dźwięków. Śmiechy, szepty, krzyki... Przystanęłam na chwilę.
        Nie, nie miałam najmniejszego zamiaru się socjalizować - pomyślałam i poszłam dalej w kierunku swojego przytulnego przedziału.
        Weszłam do pokoju, rzuciłam się na łóżko i wyjęłam z torby ukradzioną zdobycz. Po zjedzeniu wzięłam kilka łyków wody i podeszłam do okna. Moje myśli biegły teraz tak szybko, jak krajobraz za szybą. 
        Czy mama będzie potrafiła poradzić sobie beze mnie? Na szczęście jest jeszcze Grenn, on zawsze pomógłby mi i mojej rodzinie. Grenn... Ciekawe co chciał mi wczoraj powiedzieć. Cóż, nie wiem i zapewne nigdy się nie dowiem. Niespełna rok temu znaleźliśmy siebie po tym jak nas wywieźli, a teraz znowu zostajemy rozdzieleni. 
        Nagle wspomnienia zaczęły przedzierać się przez każdy zakątek mojej świadomości. Teraz przeszywały mnie całą. Dokładnie pamiętam ten dzień.

        Był wtedy jeden z tych przyjemniejszych chłodnych letnich popołudni. Wybrałam się do lasu. Zapuściłam się trochę dalej niż zwykle i przez dłuższy czas krążyłam wokół tego samego miejsca, zastanawiając się którą drogę wybrać. Kiedy zaczęłam iść, nieoczekiwanie z za drzewa wyłonił się wysoki chłopak. Zaskoczył mnie, tak samo jak ja jego. Pierwszy raz zdarzyło mi się zobaczyć w lesie obcego człowieka. Nie mogłam dostrzec jego twarzy, bo włosy lekko zasłaniały mu oczy, a poza tym był oddalony jakieś piętnaście metrów ode mnie.
- Kim jesteś? - spytał szorstko.
        Oczywiście nic nie powiedziałam. Największą głupotą jest zdradzać swoją tożsamość obcemu chłopakowi, na dodatek w lesie.
- A kim ty jesteś? Lepiej powiedz mi czego tu szukasz. - powiedziałam równie stanowczo.
        Staliśmy tak przez dłuższy czas mierząc do siebie łukami. Zaczął się we mnie dokładniej wpatrywać. Z jego czoła odsunął się kosmyk włosów i wtedy zobaczyłam jego oczy.
- Grenn? 
        Na dźwięk mojego głosu nagle się poruszył. Podszedł trochę bliżej.
- Dera? - powiedział już całkowicie innym tonem. 
        Rzuciłam się na niego zahaczając przy tym o pień i po chwili oboje leżeliśmy na mokrej od szosy trawie. 
- Tak strasznie się zmieniłaś... prawie cię nie poznałem. - zaczął gładzić moje włosy. 
        Właśnie wtedy uświadomiłam sobie jak strasznie czułam się samotna przez te cztery lata. Tamta chwila momentalnie zabrała ode mnie cały smutek, trzymany przez tyle czasu i wypełniła pustkę. Chciałam, żeby trwała ona wiecznie. 

        Po moich policzkach zaczęły po kolei spływać łzy, jedna za drugą. Przestań, znowu to robisz, skarciłam siebie.

        Pociąg nagle się zatrzymał. Już miałam wyjść na korytarz, kiedy głośny metaliczny głos zadudnił oznajmiając, że dotarliśmy do W, o mało nie przyprawiając mnie przy tym o zawał. 
        No, pięknie.
        Umyłam twarz, przeczesałam włosy i szybko dopakowałam część rzeczy. Wychodząc na korytarz o mało się nie przewróciłam, kiedy kilka osób na mnie wpadło. W całym pociągu panował jeden wielki chaos. Najwidoczniej tylko ja stałam spokojnie i patrzyłam na cały ten obłęd, podczas gdy ludzie biegali jak opętani.
        W jakiś sposób udało mi się wyjść na zewnątrz. Niestety nie nacieszyłam się długo wolnością, bo od razu podbiegł do mnie jeden ze strażników. Na oko miał dwadzieścia-kilka lat. Nie sposób było też nie zauważyć jego granatowych włosów. Przypatrywał mi się zagadkowo i uśmiechał się lekko.
- Uciekasz?
- No pewnie, cała wioska otoczona górami, ale warunki na ucieczkę i tak niezłe. Przy odrobinie szczęścia może oszczędzi mnie garstka wygłodzonych niedźwiedzi. - wypaliłam.
        Nagle jego uśmiech zszedł.
- Nie pogrywaj sobie ze mną. Skoro już tak bardzo ci się śpieszy, to mogę od razu zaprowadzić cię do Ośrodka Szkoleniowego. - odgryzł się. 
- Czy podczas ceremonii nie nadmieniliście, że najpierw mamy szkolić się u rodzin? - zapytałam spokojnie.
- Widzisz tę kobietę? - pokazał palcem - Idź do niej po kartkę. - To było ostatnie zdanie, które do mnie wypowiedział. Już miałam spytać się o co chodzi, ale dziwny facet o granatowych włosach już odszedł.
        Rozejrzałam się po otoczeniu i w końcu zauważyłam kobietę w ciemnoczerwonych włosach upiętych w kok rozdającą kartki. Widać, że była w swoim żywiole, przyprowadzając wszystkich do porządku. 
        Grzecznie ustawiłam się w kolejce wraz z innymi i zaczęłam czekać. Kiedy większa grupa osób już odeszła, kobieta podeszła do mnie z naczyniem, w którym znajdowały się małe karteczki. 
- Nie bój się. To, co musisz zrobić, to tylko wylosować i przeczytać nazwisko rodziny do której masz zostać przydzielona. - powiedziała do mnie z przesadnie miłym uśmiechem.
        Popatrzyłam chwilę na niepozorne naczynie, które teraz miało zadecydować o moim losie, po czym włożyłam rękę i wyjęłam papierek. Odeszłam kawałek na bok, po czym przeczytałam - "Rockwood". 
        Nie brzmi groźnie, ale zachęcająco też nie. 
- Rekrucie X! 
        Odwróciłam się. W moją stronę szedł chłopak mniej więcej w moim wieku. Miał na sobie biały, lekko już znoszony za duży na niego mundur. Popatrzył się na mnie, po czym skinął na kartkę. Podałam mu ją niepewnie.
        Chłopak miał ciemne blond włosy i zielonkawe oczy. Wyglądał zupełnie inaczej niż reszta tej bezwzględnej niehumanitarnej eskorty. Przypatrywałam mu się uważnie, kiedy czytał tekst.  
- Nie ma czasu do stracenia, chodźmy. - powiedział po chwili, nadal trzymając w ręku kartkę.
- Nie za młody na strażnika?
        Spojrzał na mnie. W jego oczach nie było ani krzty nienawiści, jak u większości tych brutali, z którymi niestety miałam do czynienia. Zdziwiło mnie to, że patrzyły one na mnie tak łagodnie, nawet trochę współczująco.
- Nigdy nie wiesz, jaki los może cię spotkać. - rzekł tylko tyle, po czym poszedł przed siebie. Stałam przez chwilę trawiąc jego słowa. Nie miałam wyboru, musiałam za nim iść.
        Przez dłuższy czas szliśmy w milczeniu. Robiło się coraz ciemniej, a my nadal przemierzaliśmy nieznane mi góry, doliny i lasy. Zastanawiałam się, czy mu nie uciec, ale to by było trochę lekkomyślne z mojej strony. Prędzej czy później i tak ktoś wysłałby po mnie jakąś brygadę ścigającą, a poza tym nie chcę myśleć jakie konsekwencje bym wtedy poniosła... 
- Już blisko. - powiedział nagle. 
        Nie miałam pojęcia czy ta wiadomość przyniosła mi ulgę, czy jeszcze bardziej utwierdziła mnie w strachu. Rozejrzałam się trochę. Teraz przemierzaliśmy gęstwiny jakiegoś dzikiego lasu. Było już tak ciemno, że prawie nie widziałam czubków swoich butów. Nie wiem czy to była tylko moja wyobraźnia, ale usłyszałam że coś szeleści w krzakach. Instynktownie się odwróciłam. Na szczęście to był tylko mały szop, który widząc mnie powrócił do swojej kiepskiej kryjówki.
        Już miałam iść, kiedy zorientowałam się że coś tu nie gra. Chwila... 
        Stałam całkiem sama w obcym nieprzyjaznym lesie, na dodatek w nocy. Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu tajemniczego chłopaka, ale na próżno. Usiadłam na ziemi i zaczęłam zastanawiać się co zrobić. Zostawił mnie? Dlaczego? Może wykorzystał sytuację, tym samym dając mi szansę na ucieczkę? Jednak to by było bez sensu, przecież miałby wtedy na prawdę poważne kłopoty. 
        Nagle usłyszałam obok siebie głośny szept.
- Zabij mnie. 
        Raptownie wstałam i zobaczyłam blondyna stojącego nade mną z wyciągniętą ku mnie bronią. 
        Przez dłuższy czas stałam sztywno wpatrując się w jego zielone przenikliwe oczy. Nie byłam w stanie wykrztusić z siebie czegokolwiek. Podczas gdy ja trwałam w swojej niemożności ruchów, chłopak podszedł do mnie i wcisnął mi do ręki pistolet. 
- Proszę cię... zabij mnie. - powtórzył patrząc mi prosto w oczy.
       Kompletnie zaniemówiłam. Byłam zdolna tylko do szybkiego kręcenia głową na znak protestu.
- Skoro nie chcesz, to sam to zrobię - próbował odzyskać swoją broń, ale ja go odepchnęłam. 
- Stój! - krzyknęłam otrząsając się. - Dlaczego chcesz zrobić sobie tak okropną rzecz?
- Okropną? Doprawdy... okropną? Spójrz na to jak żyjemy! Moje życie tutaj jest już bardziej okropne niż sama śmierć! Wcale nie prosiłem się o taki los! - wyrzucił z siebie.
- Nikt z nas nie prosił. - stanęłam do niego bokiem.
        Podniosłam głowę i spojrzałam w mroczne bezchmurne niebo.
- Daję ci wolny wybór. - rzuciłam pistolet w jego kierunku. - ale pamiętaj, istnieją jeszcze na tym świecie rzeczy, o które trzeba walczyć.
        Posłałam mu ostatnie spojrzenie, po czym odwróciłam się.
- Tylko od ciebie zależy co z tym zrobisz. - dodałam.
        Zaczęłam iść przed siebie. Czułam na sobie zdumiony wzrok chłopaka.









14 komentarzy:

  1. To jest świetne <3 Bardzo miło się czyta masz talent ogromny talent !

    OdpowiedzUsuń
  2. Oprócz szablonu nie mam żadnych zastrzeżeń.Bardzo fajnie i lekko piszesz, masz talent.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zainteresowało mnie, dlatego zaobserwowałam. :) Masz talent - bez wątpienia. Widać, że słowa same przychodzą ci do głowy i nie musisz siedzieć przed tekstem parę godzin żeby uczynić go idealnym. :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie ♥♥♥
    http://messedupworldxoxo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Uuu, robi się melodramatycznie. Nie żebym coś sugerowała, ale wiesz, sprawy mogły by przybrać jeszcze gorętszy obrót. Rzeczywiście, język lekki jak letnia sałatka.
    Zapraszam na kolejny rozdział.
    przezstrony.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Główna bohaterka jest bardzo stanowcza, no ale wiadomo, życie ją doświadczyło i musiała radzić sobie sama.
    pozdrawiam i zapraszam do siebie na numer 4 :>
    moodybrown.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytam sobie, czytam i nagle pada mi bateria, to było straszne ;-;
    monomentume.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Pięknie u Ciebie,obserwuję;)
    www.wlosymuszabycdlugie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. kocham igrzyska śmierci. A twoja historia jak na razie jest również dobra, i ciekawa.
    http://karilana.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajnie piszesz, też bym ttak chciała ale mi by się nie chciało ;P ogólnie fajnie że piszesz takie opowiadania. Jak na razie zaobserwuję i będę sobie czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajny blog, podoba mi się jego wygląd :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy mogę liczyć na jakiś nowy rozdział u Ciebie? :) Weszłam z nadzieją, że coś nowego przeczytam... ;]
    Póki co, to ja zapraszam do siebie na kolejny rozdział... i przy okazji bardzo dziękuję za Twoje motywujące komentarze ;) Bardzo miło się je czyta ;)
    pozdrawiam
    moodybrown.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Potwierdzam również czekam na nowy rozdział :)

    http://opowiadanie-1przekleta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. świetny blog i super opowiadanie *.*
    czekam na kolejne :D
    http://justyna-bloog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Zostałeś/aś nominowany/a do Liebster Blog Award! Informacje na ten temat znajdziesz w poście http://healthy-fit-and-fashion.blogspot.com/2014/08/nominacja-do-lba.html

    OdpowiedzUsuń